Na koniec 2019 r. dług publiczny Polski wynosił 991 mld zł (gov.pl). Dodruk na kwotę 100 mld zł w praktyce zwiększa ten dług o ponad 10%. Cała polska „tarcza antykryzysowa” ma wynieść ok 330 mld zł, z czego ok 80% to świeżo wykreowany pieniądz przez NBP i banki komercyjne.
To jednak nie koniec, bowiem prawdziwą bombą jest ukryty dług w postaci zobowiązań emerytalnych. Już w 2015 roku prawdziwy dług Państwa czyli zawierający dług publiczny i „ZUSowy” wynosił 276% PKB.
Do tego dochodzi jeszcze jeden rodzaj zadłużenia – zadłużenie sektora prywatnego, które na koniec 2018 r. wynosiło 78% PKB (nbp.pl). Dane za 2019 r. poznamy 25 kwietnia 2020 r. To co zobaczymy za rok w danych za 2020 r. zapewne wbije niejednego polskiego finansistę w fotel.
Kryzys, którego zapalnikiem okazał się koronawirus, na naszych oczach spowodował, że realny silnik polskiej gospodarki przestał ten dług regulować. Tym silnikiem jest sektor przedsiębiorstw. Stąd też brakuje pieniędzy z podatków w budżecie Państwa i ZUS-ie.
Dodruk NBP jest nielegalny?
Konstytucja zabrania drukowania pieniędzy na pokrycie dziury budżetowej. Specjalnie wpisano to w konstytucji w 1997 roku aby nie doprowadzić Polski do bankructwa. W konstytucji jest też zapis maksymalnego zadłużenia publicznego 55% i 60% PKB. W praktyce już rząd PO-PSL przekroczył ten próg, zastosowano wtedy sztuczkę księgową, przesuwając zobowiązania z tytułu obligacji skarbowych OFE do ZUS. To co robi obecny rząd także jest obejściem tych progów zadłużenia, z ta różnicą, że tworzy się zupełnie nowy dług. Przypomnę, że w momencie przekroczenia progu rząd jest zobowiązany ciąć wydatki. Ponad 100 mld zł rocznie rząd mógłby oszczędzić poprzez:
- likwidacje przywilejów emerytalnych
- prywatyzację górnictwa
- likwidację zasiłków socjalnych z 500+, 13 i 14 emeryturami na czele
- znaczne uproszczenie prawa i redukcję etatów urzędniczych
Gdyby od 2016 roku nowy rząd RP prowadził odpowiedzialną politykę fiskalną, a NBP monetarną, sytuacja finansowa Polski w kryzysie byłaby znacząco lepsza. Niestety pieniądze zostały przejedzone, a iluzja socjalistycznego dobrobytu trwała ledwie 3 lata i 9 miesięcy (przyjmując za start pierwsze wypłaty 500+).
Jak technicznie wygląda dodruk NBP?
Dotychczas polski bank centralny drukował pieniądze tzw. mechanizmem „REPO” czyli skupował obligacje skarbu państwa od banków komercyjnych oraz Banku Gospodarstwa Krajowego za świeżo wydrukowaną gotówkę. Banki komercyjne z kolei, stosując mnożnik pieniądza pompowały pieniądze w rynek – do firm i gospodarstw domowych. Przypominam tylko, że NBP jako jedyny podmiot może w Polsce emitować pieniądz.
Wspomniane 100 mld zł dodrukowane zostanie jednak w zupełnie nowy sposób. Formalnie dług z dodruku nie kwalifikuje się jako dług publiczny lecz w praktyce nim jest. Polski Fundusz Rozwoju (PFR) wyemituje obligacje dłużne bez pokrycia. Dług PFR ma skupić następnie Narodowy Bank Polski. PFR otrzyma świeżo wydrukowaną gotówkę, którą wpompuje bezpośrednio do przedsiębiorstw.
Wg zapowiedzi:
- do mikrofirm trafi 25 mld zł
- do małych i średnich firm 50 mld zł,
- do dużych przedsiębiorstw 25 mld zł.
Oczywiście, tutaj rodzi się pytanie według jakiego konkretnie klucza zostaną rozdysponowane pieniądze i czy dla wszystkich wystarczy. Afera KNF, afera Get Back, afera Banasia dają pojęcie o poziomie korupcji w Polsce.
Konsekwencje dla Polaków
Dodruk pieniędzy bez pokrycia przez FED, EBC, BOJ przybrał niewyobrażalnych rozmiarów. Nie oznacza to jednak, że Polska powinna iść ta samą drogą. System monetarny w formie pieniądza papierowego albo kiedyś upadnie albo zostanie rozwiązany poprzez wysoką inflację. Polska, jako, że nie jest gospodarką samowystarczalną, łagodnie określając stan rzeczy, będzie importować także inflację dolarową i ze strefy euro. Wspominałem o tym w artykule: złotówka bananową walutą. Euro, dolar i frank wkrótce po 5 zł i co dalej?
Szczególnie należy współczuć młodszym pokoleniom bo to oni zostali okradzeni z emerytur, lepszej przyszłości, awansu materialnego i społecznego, poziomu życia.
Myślę, że każdy czytelnik Rekina Finansów zdaje sobie sprawę z szeregu konsekwencji. Zamieszczam wiadomość, która dostałem w chwili pisania tego artykułu od Marcina, jednego z czytelników:
Co czeka Polskę za kilka, kilkanaście lat? Już w tej chwili co 3 złotówka ze wszystkich podatków idzie na emerytury. Licząc nakłady na leczenie emerytów jeszcze więcej. W tej chwili średnia wieku w PL to 40 lat za 20 lat będzie to 60 lat! (PL=dom starców). Emeryci to zdyscyplinowany elektorat, który ZAWSZE głosuje na socjalistów (składki będą rosły do astronomicznych rozmiarów – w tej chwili ponad 360$/mc). Nie czy, ale kiedy będzie zakaz opuszczania kraju przez płatników ZUS?
To wszystko na stan przed kryzysem. Co to będzie?
Tak, podatki będą coraz wyższe. Dyktat emerytów i beneficjentów zasiłków będzie nie do przebicia. Pieniądz będzie też coraz bardziej bezwartościowy przez inflację. Szczególnie dużej inflacji spodziewam się po wyjściu z kryzysu. Wtedy ogromna ilość pieniędzy w obiegu wypłynie na szeroki rynek. Podobny schemat obserwowałem od 2017 roku w USA i Eurostrefie. Z moich obserwacji wynika, że dodruk wlewa się na szeroki rynek od 8 do 13 miesięcy. Można to obserwować za pomocą np. impulsu kredytowego. Ważne dla zrozumienia całego procesu, jest mechanizm dodruku pieniądza, który opisywałem bardziej szczegółowo w artykule: Jak Banki Centralne sterują gospodarką?
Korpo-socjalizm i dalsze ograniczanie wolności może nie być atrakcyjną perspektywą dla ambitniejszych Polaków, o czym pisałem już w 2018 r.. W Polsce bez gruntownych reform gospodarczych i z takim ciężarem długu, poziom życia może już tylko realnie rosnąć poprzez postęp technologiczny. Wzrost zarobków w ujęciu realnym będzie rachityczny w najbliższych latach, jeśli w ogóle będzie.