Naród zdecydował i wybrał skład nowego Sejmu poprzez oddanie głosu na konkretna partię. Jakie będą najbliższe 4 lata dla portfeli Polaków? Zapewne większość z nas dokonała wyboru przez pryzmat swojego interesu tj. finansów osobistych, kwestii światopoglądowych oraz ideologicznych.

Pytanie jakie nasuwa się już w tym momencie to: czy najbliższe 4 lata będą dobre dla portfeli Polaków jako społeczeństwa i jego przyszłości.

Przez ostatnie 4 lata, wygrana partia w 2015 roku, PIS zrealizował ok 70% swoich postulatów, tak więc należy przyjąć, że w kolejnych 4 latach również to uczyni.

Postulaty na lata 2019-2023 na pierwszy rzut oka wyglądają, dla największej części społeczeństwa, bardzo atrakcyjnie tj. dla emerytów, osób z wykształceniem podstawowym, bezrobotnych, ludzi żyjących na wsi:

W centrum polityki społecznej na kolejne 4 lata, obok pełnej kontynuacji istniejących już programów społecznych umieszczamy wzrost płac i wzrost emerytur. Wzrost płac będzie stymulowany poprzez podniesienie płacy minimalnej do 2 600 zł od 1.01.2020 r., 3 000 zł w 2021 r. i 4 000 zł w roku 2023. Nastąpią też podwyżki płac w sferach finansowanych ze środków publicznych.

Ja jako emeryt bez wykształcenia, mieszkający na małej wiosce, pracujący dorywczo w lokalnym urzędzie, na pewno z entuzjazmem przyjąłbym takie obietnice. Co więcej, otrzymawszy już pieniądze z zasiłków socjalnych czym prędzej pobiegłbym do urny wyborczej.

Jednak zamiast tego, podobnie jak czytelnicy bloga, zadaję sobie pytania:

  • jakie będą tego konsekwencje?
  • kto za to zapłaci?

Konsekwencje dla portfeli

Wzrost płacy minimalnej do 4000 zł w 2023 r (o 78%) jest bardzo wysoki i nie będzie szedł w parze ze wzrostem efektywności pracy. Wyobraź sobie sytuację: Sprzątaczka w 2019 roku sprząta 100 m2/mies. i zarabia 2250 zł/mies. W 2020 roku będzie zarabiać już 15,6% więcej czyli 2600 zł/mies. W 2020 r. umyje co miesiąc dokładnie tyle samo co w 2019 roku czyli 100 m2. Wzrost efektywności jej pracy wyniósł 0%, tak więc mamy do czynienia z INFLACJĄ. W mediach zamiast słowa „efektywność pracy” możesz usłyszeć synonimy tj. wydajność pracy lub produktywność.

Wiemy jak to wygląda na przykładzie sprzątaczki ale jak to wygląda w przekroju całej gospodarki?

Przykładowo wydajność pracy w przemyśle w okresie styczeń-lipiec 2018 r. wzrosła o 3,9 proc. rok do roku. Przypomnę,e tylko, że rok 2018 charakteryzował się wzrostem PKB 5,1% i był najwyższy od 10 lat.  Tak więc, nie można się łudzić, że wzrost efektywności pracy w Polsce wyniesie chociaż połowę wzrostu płacy minimalnej. Dla przypomnienia, płaca minimalna ma rosnąć o 15,6% rocznie. Płaca minimalna będzie więc mocnym czynnikiem inflacyjnym. Dziś trudno sobie wyobrazić, że chleb zdrożeje o 78% w ciągu najbliższych paru lat ale wydaje się to być pewne przy takim wzroście płacy minimalnej. Koszty pracodawców wzrosną dużo więcej niż 78% ze względu na opodatkowanie pracy i ZUS, także równie dobrze chleb może zdrożeć o 100%.

Podsumowując, sztuczne podnoszenie płacy minimalnej ponad wzrost efektywności pracy jest szkodliwym pomysłem dla wszystkich zarabiających powyżej płacy minimalnej oraz posiadającym oszczędności, o czym pisałem szerzej w artykuleWzrost płacy minimalnej zje oszczędności Polaków. Niemcy do 2015 r. w ogóle nie mieli płacy minimalnej – tak tylko wspominam, bo zapewne w komentarzach padną argumenty „…a bo na Zachodzie…”.

Wróćmy do przykładu sprzątaczki. Co musiałoby się stać żeby efektywność jej pracy wzrosła o 78% w ciągu 4 lat. Musiałaby czyścić, z tą samą jakością, o 78% powierzchni więcej niż teraz. Jedynym sposobem na wzrost wydajności pracy byłby zakup maszyny czyszczącej. Pytanie skąd pracodawca nękany przez aparat skarbowy ma wziąć chęci i pieniądze na zakup maszyny załóżmy za 20 000 zł z dnia na dzień? Dodajmy do tego, że prawo jest tak mętne i zmienne, że zakup maszyny to ryzykowna operacja.

Prawdopodobny finał tej historii będzie taki, że sprzątaczka:

  1. zostanie zwolniona,
  2. lub przejdzie do szarej strefy.

W ostatecznym rozrachunku sprzątaczka tylko straci ponieważ ceny w gospodarce mocno wzrosną. Sprzątaczka będzie zarabiała więcej niż dziś ale w sklepie kupi za to mniej niż dziś.

Lawinowy wzrost podatków i cen

To, że wzrost płacy minimalnej oznacza wzrost kwot płaconych podatków przez pracodawców nie muszę chyba wspominać. Przyjrzyjmy się konsekwencjom innych części programu czyli: wzrostowi emerytur (13 i 14 emerytura) oraz wzrostowi płac w budżetówce.

Emeryci ani pracownicy budżetówki w 90% nie zarabiają na siebie lub nie zgromadzili wystarczającego kapitału, tj. wartość ich wkładu w PKB Polski jest mniejsza niż ich wynagrodzenia. Są więc typowym kosztem, z punktu widzenia finansów – jednostkowo największym kosztem. Tylko same emerytury stanowią ok 21% wydatków budżetu Państwa. Ktoś musi zatem zapracować na ten wzrost emerytur i wyższe wynagrodzenia w budżetówce. Osób pracujących w sektorze prywatnym w Polsce jest mniej niż 13,5 mln i to na ich barkach spoczywa głównie utrzymanie emerytów, budżetówki i całego 38-milionowego Państwa.

Kto za to zapłaci?

Jeśli dajemy pieniądze tym, którzy na to nie zapracowali są trzy wyjścia, trzeba:

  1. zabrać tym, którzy więcej zarabiają lub mają oszczędności,
  2. wziąć kredyt i zadłużyć kolejne pokolenia,
  3. przyśpieszyć mocno wzrost gospodarczy.

Niestety ostatnia opcja odpada już na starcie. Wzrost PKB Polski spowalnia i będzie spowalniał. Prognozy wszystkich instytucji są zgodne w tym względzie od Banku Światowego, OECD, po GUS i Ministerstwo Finansów.

Na blogu omawiałem, także, że oprócz niższych płac niż na Zachodzie, bliskości Niemiec i środkom z UE nie ma mocnych motorów napędowych gospodarki. Od 2015 r. tym motorem napędowym była konsumpcja napędzana zasiłkami socjalnymi. Niestety, jak można było przewidywać konkurencyjność Polskiej gospodarki w tym czasie spadła wg raportu „Eight Competitiveness Report 2019”. Rosną podatki i biurokracja, inwestycje kuleją więc nie może być inaczej. Przejedliśmy owoce dobrej koniunktury gospodarczej na Świecie.

Tak więc, odpowiedzi na to, kto za to zapłaci kryją się w punktach A i B.

Komu będzie się żyło lepiej w kolejnych 4 latach ?

„Władza zawsze się sama wyżywi” – chyba każdy zna to powiedzenie. W końcu przez ich ręce przechodzą rocznie setki miliardów złotych.

Czy emerytom, zarabiającym minimalną i budżetówce będzie żyło się lepiej? Dużej części być może tak, ale tylko do dopóki będą chętni aby na to pracować i finansować. Tych jest coraz mniej co widać po spadającym zatrudnieniu w gospodarce (GUS).

Zyskać mogą beneficjenci zasiłków socjalnych, szczególnie 500+, którzy zdołają utrzymać pracę na rosnącej płacy minimalnej. Rodziny lepiej zarabiające w większości przypadków stracą, bo ich zarobki zbliżą się do minimalnych, a ceny w gospodarce wzrosną.

Na pewno gorzej będzie się żyło osobom pracującym i zarabiającym powyżej płacy średniej obecnie, szczególnie bezdzietni. Zamiast równać do góry, będą równani do dołu za pomocą obciążeń podatkowych i rosnących cen.

Nowi-starzy wrogowie socjalistów, tzw. prywaciarze również w licznych przypadkach pożegnają się ze swoim standardem życia. Wiele małych i średnich firm zacznie walczyć o przetrwanie.

Czy jako całemu społeczeństwu będzie się nam żyło lepiej?

PKB Polski będzie nadal rosło, choć w dużo słabszym tempie niż w ostatnich 2 latach. Z wielkim prawdopodobieństwem, jako społeczeństwo będziemy bogatsi za 4 lata z uwagi na akumulację majątku. Ci którzy skonsumują zarobione lub otrzymane pieniądze, jednak się nie wzbogacą czyli większość społeczeństwa.

Nie przejmuj się tym jednak. Jesteś jednostką, widzisz kierunek, w którym zmierza Polska gospodarczo, możesz się do tego dostosować zanim zostaniesz postawiony ptrzed faktem dokonanym. W zależności do której grupy społecznej należysz możesz wybrać optymalne dla siebie rozwiązanie. Rekin Finansów stara się pomóc  każdemu – żyjącym na zasiłkach, przyszłym emerytom, oszczędzającym, kredytobiorcom i przedsiębiorcom.

Dużo narzędzi, pomocnych usług, wiedzy i inspiracji już teraz znajdziesz na stronie. Będzie ich coraz więcej.

Zachęcam do zadawani pytań i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.