Projekt rządowej specustawy zakłada, wpływy budżetowe w wysokości ok 180 mln zł rocznie. Przypomnę jednak, że początkowo podatek deszczowy obejmował tylko wielkopowierzchniowe budowle np. markety. Stały schemat stopniowego dokręcania podatkowej śruby widać także w tej daninie.

Podatek obejmie wiele milionów Polaków: wspólnoty, spółdzielnie mieszkaniowe, a nawet właścicieli domów jednorodzinnych. Stawka będzie wynosić na 2021 rok od 0,45 do 1,50 zł za m2 działki. Później Ministerstwo oczywiście może zwiększyć stawki i tak prawdopodobnie się stanie.

Oficjalny, szczytny cel to walka z suszą w Polsce. Szkopuł w tym, że podatek będzie pobierany bez względu na to czy pada deszcz czy nie. Co więcej, może nawet nie być suszy. W praktyce będzie za to podatek od deszczu.

Szczegóły podatku od deszczu

Podatek deszczowy nalicza się od powierzchni obiektów lub nieruchomości uniemożliwiających wchłanianie deszczówki przez ziemię, czyli od tarasów, dachów budynków, kostki brukowej na działce, altanek, zadaszeń itp.

Na moment powstawania artykułu podatek płacą właściciele nieruchomości powyżej 3500 mkw., którzy wyłączyli z powierzchni biologicznie czynnej (zabudowali) ponad 70 proc. nieruchomości,czyli głównie centra handlowe z dużymi parkingami na świeżym powietrzu.

Zgodnie ze specustawą rządową podatek od deszczu zapłaci więcej osób, ale będzie można go obniżyć. Projekt podzielił właścicieli nieruchomości na trzy grupy – w zależności od tego, czy i w jakim stopniu magazynuje się deszczówkę, np. w przeznaczonej do tego beczce. Najmniej opłata wyniesie rocznie 45 gr za mkw., najwięcej 1,50 złotego.

Specustawa rozszerza podatek na znacznie mniejsze nieruchomości – już od 600 mkw., na których jest lub powstanie zabudowa wyłączająca ponad 50 procent powierzchni biologicznie czynnej. Na pewno dziś trudno sobie wyobrazić, aby właściciel domku na działce 600 mkw. demontował podjazd z kostki brukowej po to aby brnąć w błocie lub zburzył altankę w ogrodzie. Taki obrazek może jednak być już niedługo rzeczywistością.

Reklama
baner lokaty walutowe

Ile zapłaci  przeciętny Kowalski?

W 2021 roku przeciętny Kowalski zapłaci od 10 do 70 zł rocznie, ale ta kwota może wzrosnąć w kolejnych latach.

W wypadku działki o powierzchni 600 m2 zabudowanej domem jednorodzinnym z garażem dwustanowiskowym oraz drogą dojazdową na 3,5 ara podatek wyniesie rocznie 900 złotych, chyba że właściciel zadba o retencję, czyli zgromadzi przez rok 250 dużych beczek deszczówki – wtedy podatek będzie niższy.

W wypadku szkoły z boiskami, placem zabaw i parkingiem może to być już 90 tys. złotych rocznie. Szacujemy, że każdy mieszkaniec wspólnoty czy spółdzielca w zależności od wielkości nieruchomości miesięcznie w czynszu może zapłacić od 10 do 70 złotych – twierdzi Marek Wójcik (Związek Miast Polskich).

Poborem podatku maja zająć się samorządy. Dziś 20 procent (po zmianach 25 proc.) zostaje w ich kasach, ale pieniądze muszą przeznaczyć na retencje. Resztę zabierają Wody Polskie.

Wstępny wniosek z ustawy jest zatem taki, że oprócz wyburzania lub gigantycznych nakładów wymagających magazynowania ogromnych ilości, w praktyce właścicielom nieruchomości ciężko będzie nie zapłacić rozszerzonego podatku deszczowego.

 

promocja rekina pekao

Skorzystaj z okazji last minute

Jak całkowicie uniknąć podatku od deszczu?

Wyjścia są trzy:

  1. posiadać działkę mniejsza niż 600 mkw, co jest rozwiązaniem tylko dla właścicieli domków;
  2. wyburzyć 50% zabudowy z działki;
  3. zbudować system, który z dachu odprowadza wodę do gruntu pod budynkiem lub retencjonuje ogromne ilości na dachu, jeśli ustawa nie zakaże takiego rozwiązania. To rozwiązanie może być kwestionowane przez urzędników albowiem liczą się wpływy budżetowe, a nie retencja wody. Po przyjęciu ustawy okaże się, jakie rozwiązanie jest najlepsze.

Oczywiście żaden sposób, nie daje 100% gwarancji uniknięcia podatku w przyszłości, ponieważ ustawa może być w każdej chwili zmieniona przez Rząd.

Samorządy krytykują podatek

Choć samorządy są częściowymi beneficencjami podatku deszczowego to są niemu przeciwne. Być może byłby mu przychylne gdyby inne warunki finansowe, te zakładają bowiem, że tylko 25% wpływów z podatku zostanie w budżetach samorządów. Co więcej zobowiąże się je do wydatków znacznie przekraczających wpływy z podatku. 75% wpływów podatkowych będzie zabierał rządowy twór „Wody Polskie”.

Podatek (przyp. Rekina) uderzy głównie w mieszkańców nowych osiedli, gdzie deweloperzy zabudowali i wybrukowali każdy skrawek ziemi. Dotknie szkoły czy szpitale. Samorządy będą musiały zinwentaryzować działki i wyliczyć podatek. Wymaga to gigantycznego nakładu pracy i środków. Trzeba będzie rozbudować kanalizację deszczową, by właściciele nieruchomości mogli odprowadzać wody opadowe. To olbrzymie nakłady – wylicza Marek Wójcik (ZMP).

Po kieszenie mieszkańcom dawnych bloków Państwowych

Przed laty wiele dawnych bloków państwowych wydzielano po obrysie. Nie mają ani skrawka gruntu, na którym mogłyby zrobić retencję i dzięki temu mniej płacić. Nie są temu winne, czemu mają odpowiadać za cudze błędy sprzed lat? – pyta Grzegorz Abramek, wiceprezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych w Warszawie.

Mieszkańcy kamienic także znajdą się często pod pręgierzem podatkowym. Często kamienice w miastach zajmują nawet 100% działki powyżej 600 mkw.